back

Co!? z Aniołami chadza

    Odrobina metafizyki w tekście jest dość dobrym chwytem żeby przyciągnąć, zainteresować i przytrzymać przy lekturze tekstu każdego czytelnika, ale nie o taką taniochę marketingową chodzi. Co!? nie jest produktem i nie musi dbać o swoją sprzedaż na rynku, gdyż niczym nie kupczymy, nie zajmujemy się stręczycielstwem, sutenerstwem ani kuplerstwem chyba, że bezinteresownie intelektualnym, bo czyż nie tym właśnie jest obnażanie i uzewnętrznianie swoich uczuć przez twórców, wykorzystywanie ich przez menażerię wszelkiej maści menadżerów i szołbiz, albo tylko przez malutkich animatorów, którym się wydaje coś tam, coś tam.

 To coś tam, coś tam zamyka się niczym przepastny worek monopolu wszechwiedzy nad sztuką i najlepiej wszystkim w ogóle. Przecież taki artysta nie może wiedzieć Co!? jest potrzebne odbiorcy i czego odbiorca najbardziej oczekuje. Nie prowadzi badań rynku, nie sonduje nastrojów, nie wsłuchuje się w podszepty żądz i pragnień ludu pracującego miast i wsi, albo innego kapitału kapitalnie podnoszącego się z globalnego kryzysu, który też chyba wymyślony i stworzony został przez jakiegoś anonimowego, aczkolwiek genialnego artystę ekonomii, na potrzeby tak nielicznej elity posiadaczy wielkoobszarowych, żeby mogli uzyskać absolunie wszystko. Artysta nie może znać się na ludziach i na pewno nie wie, Co!? dla innych dobre. Żyje sobie taki na odludziu, choć w środku miasta albo w centrum cywilizacji, ale jakiś taki obcy i często nieobecny bywa. Pięknie mówi, śpiewa, może rysuje; czasem ryje dłutkiem lub czai się godzinami w oknie polując na wyjątkowy układ chmur i ten szczególny promyk światła, a buty ma niewypastowane i sznurowadło jedno rozwiązane, tak jak rozwiązły tryb życia czasem prowadzi. Swoboda ubioru i to wieczne nieuczesanie na, i w głowie do deprawacji, degeneracji, deratyzacji, a nawet do defloracji bezdotykowej prowadzić może. Sztukmistrzem przecież każdy z nich jest i trzeba nań uważać. Widać z tego od razu, że taka osoba nie ma żadnej możliwości dostrzeżenia oczekiwań odbiorcy, który wrażliwy jest i delikatny. Trzeba zwracać baczną uwagę na to komu Co!? się przekazuje i do kogo dociera, Co!? się kieruje. Każdemu należy się w równym stopniu taka sama rozrywka, albo dla każdego coś miłego i nie można pomijać nikogo. Jeżeli harce i widowiska, to tylko zapewniające szeroki przekrój stylu i gatunku najlepiej rodzimej (miejscowej) produkcji, gdyż swojskie nie znaczy złe. Dobre być może też nie jest ale nic to, że trochę wieśniackie wydaje się.... Cóż tacy przecież jesteśmy, a tym artychom, to już naprawdę nie wiadomo o Co!? chodzi. Widz jest wybredny i byle czego nie będzie chciał oglądać, a nieodpowiednio dobrana sztuka do złego prowadzić może, albo do odkrycia jakiegoś się przyczyni. Ameryki w XXI wieku już nie potrzeba odkrywać, a strach pomyśleć czym mogłoby się skończyć odkrycie PRAWDY o wybrańcach narodu odpowiedzialnych za kulturę i sztukę, gdyby taki artysta jeden z drugim coś chaplął całkowicie od siebie i szczerze. Do odbiorcy w subtelny sposób należy kierować przekazywane treści, nie wolno walić prosto z mostu albo w twarz, to takie brutalne intelektualne mordobicie, że aż nieprzyjemnie się robi. Nie taka ma być sztuka. Nie każdy jest na wstrząs przygotowany, zresztą traumy i perturbacji wielu ma codziennie wystarczająco dużo i bestialstwem byłoby męczyć biednego widza czymś więcej niż dodanocką.

 Ale czyż o tym wszystkim i jeszcze więcej ma wiedzieć pierwszy lepszy artysta lub nawet najlepszy?

4-13

    Nie ma bladego pojęcia żaden z nas od piór, dłut, pędzli, instrumentów i innych muz uzależniony i im w opiekę oddany. Bujamy w obłokach, albo przynajmniej nosimy głowy wysoko w chmurach ponad czasem i losem ziemskim, a tam wiadomo: Anioły nas otaczają i pozwalają dotykać Świętości - natchnieniem przez ziemskich zwanej. Anioły różne postacie przybierają i kolory. Oczywiście w Bieszczadach są zielone, a na Mazurach mają tylko taki kolor oczu. W Sudetach bujają się na wierzbach zaczepione o warkocze, natomiast na pozostałych nizinach pięknie sianem skoszonym pachną i lasem sosnowym zwłaszcza w maju, podczas dni już gorących. Te na Orawie, tatrzańskie dumne są i piękne wyjątkowo, głowy też mocne mają, gdy z zielonymi trącą się kielonkiem o kielonek. Wszystkie, kiedy krzywdzone bywają przez ludzi w ciszy odchodzą, nie płacząc wcale. Nawet jeśli na bestię okropną trafią, nie błagają o litość i cierpienia swojego nie wymawiają nikomu. Ulatują przestraszone i przerażone okrucieństwem niespotykanym nigdzie we wszechświecie, a jedynie w ludzkim wymiarze występującym. Delikatne drżenie po sobie zostawiają, które wyczuć można wsłuchując się w przestrzeń, tam gdzie pozorna cisza po nich się rozciąga. Bywa, że jest to jednak krzyk wrażliwą duszę rozrywający w bezsilności wielkiej, że żadna pomoc nie mogła nadejść ze strony ludzkiej, a dokonało się to, co zostało postanowione. Wówczas jedna tylko łza któregoś z nas jest kluczem do wieczności Anioła w pamięci wyrytej, a zarazem odpuszczeniem za zbrodnię, której pojąć nie sposób, więc i kary za nią nie ma, chyba tylko poza przebaczeniem.

 Ale, czyż gdybym o umęczeniu Anioła opowiedzieć miał prawdę, ktokolwiek chciałby słuchać?

Adam 'Lański' Polańskiback