back

Co!? wybierasz

sw

    Że też muszę się zawsze pakować w sytuacje obarczone licznymi dylematami, albo zagadkami z wieloma niewiadomymi. Nigdy nic oczywistego i czarno - białego, dobra niech będzie biało - czerwonego, bo o pierwszym nie tak dawno już napisałem. Wybory...

Chyba was powaliło jeżeli myślicie, że będzie coś o wyborach politycznych i mieszających w nich gostkach, albo nawet pannach z telewizji, które kreatywne są i owszem, ale rozgarnięte inaczej. Będzie o czym ma być, choć w tym miejscu pisania tego tekstu jeszcze nie wiem jaką puentą zakończę, a mam dwa pomysły, albo żadnego. Wybory...

 Mogłem kiedyś dawno temu inaczej poukładać swoje życie, jak każdy z nas, ale ja postawiłem na chytrość i przebiegłość obmyślonego planu nie przewidując, że pakuję się w długoletni okres wegetacji, oraz ciągłego oczekiwania na spełnienie obiecanek. Stan dłuższego wyczekiwania podpartego strachem przed niewiadomą przyszłością mógłby dostąpić zaszczytu klęski, ale już się nie boję wyboru. Nie mam czasu na strach.

 Wizytowałem dzisiaj z dziećmi kościół i niedzielne nabożeństwo dla nich i młodzieży. Kapłan, jak zwykle poprowadził rozgrzewkę z pieśni pląsając przy tym i gestykulując zamaszyście. Starał się pobudzić małą widownię do wielkiej radości i spontaniczności. Dzieci okazały się jak zwykle niemrawe, reszta była dorosłymi niemymi posągami. Dobrodziej może zapisać sobie po stronie sukcesu fakt, że mu frekwencja niedzielna nie spada. Dotychczas. Przypuszczać mogę, że też się kiedyś zastanawiał dlaczego u nas spontaniczność i radość w świątyniach jest źle odbierana, albo przynajmniej nie mile widziana. Taka smutna tradycja, a nie żadne gospels. Osobiście po urodzeniu doświadczyłem niewoli opartej na innej tradycji i zostałem ochrzczony, jak prawie wszyscy w naszej Ojczyźnie katolickiej przeważająco przecież. Sam niosąc brzemię tradycji postąpiłem tak samo ze swoimi dziećmi, one pewnie też tę niewolę powtórzą i tak dalej. Bez prawa wyboru, którego nikt nie chce nikomu w tej kwestii dać w większości niestety, na całej naszej błękitnej planecie. We wszystkich wielkich i ważnych religiach taka sama tradycja i wiara w Boga objawianego różnymi znakami i przez innych proroków. Kto ma rację okaże się później. Za późno. A, jeżeli my nie mamy racji? Nie mamy wyboru, albo nie musimy wybierać, wybrano za nas. Możemy jedynie oczekiwać efektu lub zbuntować się i udawać, że wyboru jednak dokonamy, bo ponoć wolną wolę od Stwórcy posiadamy. Guzik prawda. Tutaj niczego nie zmienimy, pozostaje oczekiwanie i strach przed niewiadomą przyszłością. Oczekiwanie, które może zakończyć się klęską, a ja nie mam możliwości wyboru nawet jeżeli się nie boję.

 edyna alternatywa, to lot w dół i otchłań czarną, która jest niewiadomą równą jasności ale może mniej nudną. A gdyby tak załapać się na operatora wózka dowożącego opałowe wiązki grzechów pod kotły ze smażącymi się duszami przeklętych... Piekło mogłoby się okazać umiarkowanie gorącym rajem.

 Ucieszyłby mnie raj na wzór Walhali, gdzie dzielni wojowie ucztowali, odbywali turnieje, weselili się, żartowali, a na posługi im były cudne Valkirie. Taki piękny obraz pośmiertnej krainy odszedł w niebyt wraz z nadejściem chrześcijaństwa w Skandynawii. Jako Słowianie mieliśmy równie piękne wyobrażenia szczęśliwości, tylko też komuś nasze łąki i bory zielone przeszkadzały. Niemniej i w starych religiach nie pozostawiano wyboru, urodzenie w którejś z nich skazywało na określoną wiarę lub najwyżej niewiarę. Mało urocze i nudne do teraz.

 Nie mogąc dokonać wyboru, nie mogę zmierzyć się ze swoimi lękami, ale staję się ofiarą własnej bezczynności, która zabija chyba boleśniej niż płomienie klęski po zdecydowaniu się na cokolwiek. Dogasać więc niczym świeca, czy spłonąć płomieniem jasnym? Żyć w cieniu gruszy na spokojnej łące zaściankowej, albo żeglować przez nieznane morza ludzkich metropolii? Jedynie tęsknić skrycie lub wykrzyczeć swoje uczucia, złość i gniew, miłość i nienawiść. Hipokryzja osłaniana cieniem prawa i sprawiedliwości. Podłość i pycha popycha w orszaku weselnym duszę w ramiona wiarołomstwa i nieumiarkowania w mataczeniu i kłamstwach, nad którymi przypieka się nadzieja, że wszystko pójdzie dobrze i będzie okej. Tylko ona z wiarą czyni cuda.

 Radosne podskoki błaznów na wszystkich arenach świata i przed wieloma ołtarzami, na których składamy nasze lęki z powodu niewoli woli, która wolną powinna być w każdym calu z przyrodzenia nam należną i od niczego nie zależną, martwią trywialnością starań o zmianę tradycji naturalnie niezmiennej, gdyż inaczej byłaby jedynie zmiennym obyczajem. Niczego nie powodują nawet śmiechu i nie ważne, czy ja błaznuję, czy błaznuje bliźni; nie mamy wyboru. Nawet jeżeli spalimy się wielkim, jasnym płomieniem w rozbłysku gwiazdy.


Spróbujemy podpalić świat, mimo wszystko?

Adam 'Lański' Polańskiback