back

Co?! w filmie

    Trzy historie opowiedziane w komiksach przez rysownika, ożywione zostały w innym wymiarze na taśmie filmowej, ale z zachowaniem intrygującej konwencji czarno - białej rysowanki, co jest bezpiecznym rozwiązaniem, gdy chce się pokazać kinowo niebezpieczne fabuły.

Sin City - nie istniejące ( pewności nie mam ) miasto grzechu narysowane na kinowym ekranie, co by nie napisać robi wrażenie. Już sam pomysł przeniesienia mrocznego komiksu na ekran wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem i rodzi uzasadnione obawy, czy ze świetnych opowieści nie wyjdzie kolejny Batman, lub inny Iniemamocny. Pewnie dlatego rysownik długo i stanowczo odmawiał sfilmowania swego dzieła ulegając dopiero i na szczęście wreszcie Rodrigezowi i spółce ku uciesze wielu, na pewno mojej wielkiej.

 Mroczne kontrasty oglądanego świata hipnotyzują prostotą i niemal powalają sugestywnością. Świat, w którym białe jest białe, a czerń ma swoją głębie i tajemnice, i nikt tego nie miesza wciąga i pochłania. Już gdzieś o tym słyszałem, a może nawet napisałem. Podobnie twórcy filmu w wielu miejscach powtarzają samych siebie, cytują innych, zapożyczają, ale śmiało opowiadają historie bez happy endu, gdyż na takie zakończenie w mieście przeklętym nie ma miejsca. Każda z nich jednak i tak, i mimo wszystko znajduje swoje szczęśliwe zakończenie, a jeżeli wydaje się, że nie, to na pewno sprawiedliwie. Czynią tak, bo wbrew wszelkim pozorom żyjemy w stylu na pożyczkach, poprzez podpatrzone gesty i mimikę wyrażamy swoje uczucia, lub hardo ukrywamy własne twarze, pod kolejnymi maskami niestety. Wszystko dla osiągnięcia artystycznego efektu. Bohaterowie są do bólu konkretni i czytelni, czyści od szminki. Może poza Goldie, która zresztą jako jedyna jest postacią kolorową. Czarny charakter w czarno- białym filmie byłby niewidoczny, albo nijaki lub wręcz komiczny, dlatego w Sin City jest nim żółta kreatura. Jest świetnie, będzie jeszcze lepiej.

 Pierwsza opowieść w połowie się urywa i znajduje swoje zakończenie, jako ostatnia spinając wątki i wszystkich bohaterów w całość jednego świata. Każda z części jest indywidualną fabułą mogącą przy niewielkim rozbudowaniu stać się samoistnym filmem. Wszystko i wszystkich łączy miasto; ciemne i deszczowe z wiatrem podwiewającym poły płaszczy, a jednocześnie rozświetlone blaskiem swoich neonów, latarń ulicznic i okien wieżowców. Dwie pozostałe, to piękne ballady o brzydkich herosach żyjących w zgniłych czasach, broniących elementarnych zasad w imię, a jakże - miłości. Poszukiwanie uczucia, zaznanie miłości po raz pierwszy w życiu, lub spotkanie z gorącym i szczerym uczuciem w okolicznościach i czasie skazującym na klęskę zmusza do refleksji, że dla miłości nic nie ma znaczenia. Skoro jedynym pewnikiem jest śmierć, to miłość jest naturalnym jej zaprzeczeniem, jest drżeniem i rozpaczą w słowach, że zawsze będę cię kochał, a nigdy nie będziesz moja, moja Valkirio, moja Goldie, moja mała Nancy. 

 Nasi bohaterowie niczego nie poszukują, wbrew temu co wyczytałem na okładce płyty z filmem. Oni otrzymali wszystko na samym starcie opowiadanych historii, potem tylko uparcie bronią swoich darów, danego słowa i honoru w imię lojalności, miłości lub uczciwej wymiany, uczciwego układu. Nie ma znaczenia jak żyli dotychczas, co się z nimi stanie potem, lub co jeśli przyjdzie zginąć. Miłość potrafi zatrzymać czas dla kochanków w teraźniejszości, wszystko poza chwilą obecną nie ma znaczenia i się nie liczy, bo potem niech i cały świat spłonie, albo jak powiedział stary król Priam do syna swego Parysa, który nie chciał narażać Troi na wojnę o kobietę: Prowadziłem wiele wojen z różnych powodów, miłość jest najlepszym z nich.

 Historia stara jak świat opowiedziana na nowo w trzech odsłonach z całych tysięcy lub milionów poprzednich głoszących to samo. Miłość ożywia, pozwala żyć i umrzeć, sama nigdy nie zanika, jest wieczna i ponadczasowa. Przychodzi kiedy chce nie zwracając uwagi na żadne konwenanse, okoliczności i konsekwencje, w czasie najmniej oczekiwanym i okolicznościach do tego pożądanych, nie znając granicy i różnic wieku, jak śmierć. Jedyna prawdziwa.

 Gorąco polecam do odwiedzenia Sin City, które wcale nie jest gdzieś daleko, albo nie istnieje i poszukania swojej miłości być może tam właśnie, albo odkupienia lub tylko rozrywki.

 Ja już tam jestem z moją...

Adam 'Lański' Polańskiback