back

Co?! się rozkleja.

    Jestem jednym z tych, którzy posiadają swój kawałek podłogi i dodatkowo dość spory fragment z obowiązkowego opisu przyrody, który za chwilę w tekście się pojawi. Posiadanie na wyłączność w stosunku do innych dwunożnych naczelnych trawiastego hektara gruntu jest kojące, zwłaszcza, gdy położony jest w górach, co wyraźnie podnosi jego opisowość. Natomiast fakt, że hektarów jest więcej niż jeden, zdecydowanie podwaja wartość opisaną.

Przez łąkowy gąszcz przebijał się z mozołem szarozielony konik polny przechodząc na kolejne tyczki z trawy niczym tarzan w bambusowym lesie, tylko w bardzo zwolnionym tempie. Delikatne falowanie powietrza kołysało najwyższymi pędami turzyc, wprowadzając odrobinę ruchu do zastygłych krajobrazów, a żółte dziurawce intensywnie uwalniały zapachy nęcąc bzykliwych amatorów łąkowej słodyczy, którzy ścigając się w ilościach wypijanego nektaru przeszukiwali kwiat za kwiatem. Leżałem wśród dojrzewającej łąkowej zieleni topniejąc z lodów codzienności w blasku popołudniowego słońca, tak lubię... Nade mną niewielka osika wyrwawszy się ponad trawiastą przeciętność rozpościerała coraz śmielej swoje delikatne ramiona w stronę bezkresnego błękitu, po którym wędrowały marzenia dostrzegalne wyłącznie przez zmrużone oczy. Konik polny upadł z wielką gracją i już ze spokojem podnosił się, i ruszał na wspinaczkę, balansował, tańczył, znikał w zieleni. Ptasie wiadomości obwieszczały o granicach rewirów i pierwszych próbach lotów skrzydlatej młodzieży hałaśliwej i beztroskiej, jak każda inna. Dwa życiowe problemy wraz ze złością wynosząc się ze mnie uformowały fioletowy obłok i po chwili rozproszyły z powodu nadmiaru przestrzeni. Stawałem się czysty i wolny pośród zielonej otchłani, która otulała mnie coraz mocniej, źdźbłami muskała policzki i przepędzała swoich sześcionogich strażników po ramionach drażniąc zakończenia nerwowe. Świadomość była zbędnym balastem trzymającym mnie na powierzchni kwietnego oceanu, zasypiała jednak pod wpływem błogiego kołysania wśród chmur płynących leniwie od strony lasu do gór wysokich. Chyba, że to ja przepływałem wolniutko na łąki dywanie rzucając cienie odbijające się w lustra błękicie.

    A można było napisać, że łąkę mieć, to fajna sprawa.

 

Adam 'Lański' Polański back