back

CO!? w jajku siedzi.

    Jeżeli jesteś zdziwiony, że to już Wielkanoc i masz wrażenie, że dopiero CO!? otrzeźwiałeś po sylwestrze, to znaczy zbliżasz się do czterdziestki zbyt intensywnie, więc możesz dalej czytać ten tekst. Pozostałe małolaty szykować jajka do święcenia.

Zima była wyjątkowo łaskawa, a może wcale nie przyszła, bo utknęła w zaspach, które sama sobie porobiła we wschodnich stanach zaoceanicznych. Mogła jednak do nas zawitać z całym swoim dworem i arsenałem atrakcji. Nasi drogowcy na pewno byli doskonale przygotowani na odparcie jej wściekłych ataków, nie tak jak poprzednimi laty. Tym razem czekali cały czas czujni, zwarci i gotowi, tylko zima nawaliła. Mógłbym teraz, albo trochę wcześniej napisać jakiś peanek na cześć niestrudzonych pomarańczowych, którzy zdołaliby nie tylko utrzymać w przejezdności drogi w okolicy mojego domu, ale także nie zawaliliby tradycyjnie mojego podjazdu zwałami niepotrzebnego im śniegu. Ja również takowego prezentu na podjeździe nie potrzebuję i stąd zawsze nasze interesy stoją w dość jasnej kolizji. Ograniczamy się wyłącznie do męskich spojrzeń demonstrując tym swoją determinację, jednak bez ekscesów, jak doradzali znajomi, aby dla przykładu przebić łopatą do śniegu jednego z operatorów pługów drogowych. Ekstremiści z miejscowości podgłogowskich proponowali nawet wleczenie delikwenta po narzuconej na podjeździe zaspie piaskowo - lodowej kilka razy, albo nawet przez dzień cały. Kuszące rady, którym oparłem się z braku okoliczności do ich rozważenia.

Tak więc, ni stąd, ni zowąd znalazłem się wraz z caluśką wspólną Europą w okolicach świąt jajecznych. Kraj nam w tych dniach zadumy i wyciszenia, a potem radosnych, pęcznieje od przybywających na chwilę wytchnienia w domowym zaciszu, naszych bezrobotnych pracujących ciężko gdzieś za morzem, albo zachodnią miedzą. Przybywają poczuć smaki domu rodzinnego pachnącego majerankiem w białej kiełbasie i czosnkiem w żurku. Chcą łapczywie popróbować wędzonki ze świnki, która po podwórku jeszcze kilka dni temu u dziadków biegała, a przygotowanej na sposób domowy, w zalewie trzymanej, tej od wieków tradycją rodzinną chronionej, owianej dymem z drewna śliwkowego, albo wiśniowego w beczce na skraju ogrodu, co to i wcześniej komunie się oparła. Łzawiąc ze szczęścia chrzanem będą się wymawiali, aby ukryć prawdę i zębów zgrzytanie. Jedynie wódki obcej przywiozą i po kieliszku wychylą w lany poniedziałek ostrożnie, bo wracać zaraz trzeba jak to bezrobotnym, do pracy koniecznie, aby ich rodzinom żyło się dostatnio, a statystyki rządców pięły się radośnie.

Potem znów wpadniemy w rytm dnia za dniem, od Bożonarodzeniowych krasnali do wiosennych pisanek, z przesilenia zimowego do wiosennego. W nocy Kupały nieliczni z nas, którzy odwagę i wyobraźnię jeszcze zachowali wyruszą w poszukiwania czegoś tam. Czego? Nikt już nie pamięta... Lśniącego diamentu, albo pisanki z dzieciństwa, która być może cudownie ocalała pośród kinder suprajsów.

Osobiście w swoich poszukiwaniach zazwyczaj natrafiam jedynie na bezdenną pustkę i głuszę, pomimo wielu serc wirujących wokół, ale po zbyt dalekich orbitach, by zbliżyła je słaba grawitacja. W jaju Wielkanocnym samotność siedzi, tak jak dwa tysiące lat temu samotnie Człowiek umierał. Niestety.

To CO!? Wesołych świąt?!

06-04-2007 Adam 'Lański' Polański back