Pewnego dnia,
szarymi parasolami zaludniły się ulice,
których unikam.
Wychodząc z podniesionym kołnierzem -
starannie stawiałem kroki
omijając kałuże człowieczych trosk,
bo mi jest szkoda lata.W parkowej alejce
cienie przeszłości grzały się przy ognikach
zapalanych ku wiecznej pamięci -
dręczącej moją wymuszoną obojętność,
bo mi jest szkoda lata.Dojrzałego kasztana
obracałem pod słońce i ukryłem w kieszeni
na szczęście -
wraz z blaskiem zaklętym
w jego skorupie,
bo mi jest szkoda lata.Przybiegłeś do mnie
z naręczem złota i czerwieni zebranej w ogrodzie
i suszyliśmy je pomiędzy kartami bajek
czytanych na dobranoc,
bo nam jest szkoda lata.